Witajcie!
Miło jest znów dodawać opowiadanie na bloga. Mam nadzieję, że się Wam spodoba :). SEVENTEEN w ostatnim czasie mocno podbili moje serce, a zwłaszcza Meanie Couple ^^.
TYTUŁ: Love bites, but so do I
BOHATEROWIE: Jeon Wonwoo, Kim Mingyu (SEVENTEEN)
GATUNEK: romans, lekki smut
OSTRZEŻENIA: związek homoseksualny, kilka mocniejszych słów
OPIS: Jeon Wonwoo nie lubi, kiedy ktoś dotyka jego własności.
Ta dziwka
doprowadza mnie do szału. Lepi się
do ciebie, jakby od tego zależało jej życie. Nienawidzę
jej. Mam ochotę złapać ją za te farbowane włosy i
odciągnąć jak najdalej od ciebie. Dotyka twojego ciała, jakby
miała do tego jakiekolwiek prawo. Głupia ździra
trafiła do złej bajki i trzeba jej to uświadomić.
Zdeterminowany
zeskakuję z barowego stołka i idę w waszą stronę mocno zdegustowany faktem, że uśmiechasz się do niej w ten swój uroczy sposób.
Nie rozumiem, dlaczego to robisz, bo ona nie jest ani ładna, ani w żaden sposób wyjątkowa. Jest
kolejnym klonem bez charakteru. Jest jak każda laska w tym klubie i jak zapewne
każda, chce ciebie. Ale nie dziwię się. Jesteś wysoki, przystojny, nieziemsko
seksowny. Masz ten idealny uśmiech, jak z okładki magazynu, niski, zmysłowy
głos i to boskie ciało.
Cholera, jesteś idealny
w każdym calu.
Wreszcie docieram do
was, odpycham na bok intruza i widząc twoje zaskoczenie, korzystam. Przyciągam
cię do namiętnego pocałunku pokazując, że tylko ja jestem w stanie dać ci to,
czego potrzebujesz. Tylko ja mogę całować cię w ten sposób. Głęboko, tak jakby
tym razem to moje życie zależało od twojego dotyku. I w sumie zależy. Nie
potrafię bez ciebie funkcjonować.
Ku mojej radości
idziesz za ciosem i oddajesz pocałunek. Dziewczyna stoi i wpatruje się w nas,
czuję jej wzrok, wiem, że za chwilę może rzucić się z pazurami, może mnie
pogryźć. Ale ja gryzę mocniej. Zwłaszcza, kiedy ktoś dotyka tego, co moje.
Czuję twoje ręce na
sobie. Przez moment obawiam się, że mnie odepchniesz, ale przyciągasz mnie bliżej.
Zapominam, że jesteśmy w klubie, że pewnie patrzą na nas w obawie, że pójdziemy
na całość tu i teraz.
Niechętnie się od
ciebie odrywam, ale trzymam cię za poły marynarki, zupełnie tak, jakbym się
bał, że znikniesz. Nie mogę na to pozwolić.
– Chodźmy do mnie –
mówię ignorując to, co ma do powiedzenia ta irytująca kretynka.
Próbuje mnie od
ciebie odepchnąć, ale odpuszcza sobie, kiedy niemalże morduję ją wzrokiem.
Wygląda na przerażoną, jakby zobaczyła potwora. Możliwe, że nim jestem.
Kiedy znika w tłumie
uśmiecham się z satysfakcją i posyłam ci pożądliwe spojrzenie. Chwytam twoją
dłoń i prowadzę przez morze tańczących ludzi, do wyjścia, a ty całkowicie
poddajesz się mojej woli.
Już w taksówce nie
możesz się powstrzymać. Twoje dłonie i usta natarczywie dotykają mojej
rozgrzanej skóry, a ja nie mogę przestać na ciebie patrzeć. Boże… już jesteś
mój. Całkowicie mój. Byłeś mój już w klubie, kiedy pierwszy raz nasze
spojrzenia się spotkały.
Kiedy wreszcie
docieramy do mojego mieszkania wszystkie hamulce puszczają. Już w przedpokoju
osuwam się na kolana i nie spuszczając wzroku z twojej rozpalonej twarzy
rozpinam twoje spodnie i zsuwam je trochę razem z bielizną. Jesteś twardy i od
samego widoku mógłbym dojść. Ze wszystkich sił staram się to odwlec w czasie, skupiając się całkowicie na tobie. Jesteś gorący i pulsujesz w mojej dłoni. Na
języku czuję lekko słony smak, ale chcę jedynie więcej. Każdy twój jęk ośmiela
mnie jeszcze bardziej i poszerzam swoje granice. Chcę, żebyś zapamiętał tę noc
i miał świadomość tego, że nikt inny nie da ci tego, co ja.
Kochamy się mocno,
nawet brutalnie, ale ból, który odczuwamy zamienia się w przyjemność. Pozwalam
ci na wszystko, a kiedy rano otwieram oczy z lekkim uśmiechem i niejaką ulgą rejestruje
twoją obecność. Nie uciekłeś. Dotykam
twojej twarzy, którą teraz wieńczy sen i odgarniam z twojego czoła grzywkę.
Mruczysz coś pod nosem sprawiając, że mam ochotę przytulić się do ciebie i
ponownie oddać się w objęcia Morfeusza. I robię to. Wciąż pogrążony we śnie, przytulasz mnie
mocno i pozwalasz zabrać trochę swojego ciepła.
Niespełna godzinę
później obydwaj budzimy się. To była najlepsza noc w moim życiu. Mam nadzieję,
że w twoim też.
– Hej… - mamrotam
zaspanym głosem, kiedy wpatrujesz się we mnie z uśmiechem, który nie ma nic
wspólnego z tym, którym raczyłeś mnie wczoraj. Ten jest taki leniwy, czuły i słodki. Taki prawdziwy i
tak bardzo twój.
– Hej… - odpowiadasz
starając się trzymać powieki uchylone. Nie mogę się powstrzymać. Podpieram się
na łokciu i pochylam, by pocałować twoje usta. Nic natarczywego. Ot po prostu
całus z rana.
– Nawet nie wiem jak
się nazywasz... – na twoje słowa ogarnia mnie śmiech.
To prawda, właściwie w ogóle się
nie znamy.
– Nazywam się Wonwoo.
Jeon Wonwoo – mówię wpatrując się w twoje oczy. Twoja dłoń unosi się i
delikatnie gładzi mój policzek.
– Kim Mingyu… Miło cię w
końcu poznać.
Łohoho, to jak urywek typowej opowieści, ale no - miłość do Meanie wszystko niweluje. Wonwoo musiał być nieźle zdesperowany, skoro przywłaszczył sobie nieznajomego, a Mingyu to najwyraźniej jakiś fetyszysta, skoro spodobała mu się nocka z osobą, której ledwo mógł się przyjrzeć x3
OdpowiedzUsuńKażde Kaisoo, które przynajmniej czytała moja koleżanka/ oglądała ze mną zwiastuny, rozpoczynało się słowami "Nazywam się Kim Jongin..." etc. Nie wiem, czemu mnie naszło, że Meanie tak się będzie kończyć xD (sama siebie nie rozumie)
W ostatnim czasie bardziej mnie ciągnie do pisania mniej słodkich historii, w których więcej jest realizmu, ale bywają momenty, w których nie jestem w stanie się powstrzymać i po prostu muszę napisać takie typowe i przewidywalne coś :D. Poza tym Meanie to moja słabość i przez nich moje feelsy szaleją :D.
UsuńTo było mocne ♥
OdpowiedzUsuń