piątek, 1 stycznia 2016

Love bites, but so do I

Witajcie!
Miło jest znów dodawać opowiadanie na bloga. Mam nadzieję, że się Wam spodoba :). SEVENTEEN w ostatnim czasie mocno podbili moje serce, a zwłaszcza Meanie Couple ^^.



TYTUŁ: Love bites, but so do I
BOHATEROWIE: Jeon Wonwoo, Kim Mingyu (SEVENTEEN)
GATUNEK: romans, lekki smut
OSTRZEŻENIA: związek homoseksualny, kilka mocniejszych słów
OPIS: Jeon Wonwoo nie lubi, kiedy ktoś dotyka jego własności.

Ta dziwka doprowadza mnie do szału. Lepi się do ciebie, jakby od tego zależało jej życie. Nienawidzę jej. Mam ochotę złapać ją za te farbowane włosy i odciągnąć jak najdalej od ciebie. Dotyka twojego ciała, jakby miała do tego jakiekolwiek prawo. Głupia ździra trafiła do złej bajki i trzeba jej to uświadomić.
Zdeterminowany zeskakuję z barowego stołka i idę w waszą stronę mocno zdegustowany faktem, że uśmiechasz się do niej w ten swój uroczy sposób. Nie rozumiem, dlaczego to robisz, bo ona nie jest ani ładna, ani w żaden sposób wyjątkowa. Jest kolejnym klonem bez charakteru. Jest jak każda laska w tym klubie i jak zapewne każda, chce ciebie. Ale nie dziwię się. Jesteś wysoki, przystojny, nieziemsko seksowny. Masz ten idealny uśmiech, jak z okładki magazynu, niski, zmysłowy głos i to boskie ciało.
Cholera, jesteś idealny w każdym calu.
Wreszcie docieram do was, odpycham na bok intruza i widząc twoje zaskoczenie, korzystam. Przyciągam cię do namiętnego pocałunku pokazując, że tylko ja jestem w stanie dać ci to, czego potrzebujesz. Tylko ja mogę całować cię w ten sposób. Głęboko, tak jakby tym razem to moje życie zależało od twojego dotyku. I w sumie zależy. Nie potrafię bez ciebie funkcjonować.
Ku mojej radości idziesz za ciosem i oddajesz pocałunek. Dziewczyna stoi i wpatruje się w nas, czuję jej wzrok, wiem, że za chwilę może rzucić się z pazurami, może mnie pogryźć. Ale ja gryzę mocniej. Zwłaszcza, kiedy ktoś dotyka tego, co moje.
Czuję twoje ręce na sobie. Przez moment obawiam się, że mnie odepchniesz, ale przyciągasz mnie bliżej. Zapominam, że jesteśmy w klubie, że pewnie patrzą na nas w obawie, że pójdziemy na całość tu i teraz.
Niechętnie się od ciebie odrywam, ale trzymam cię za poły marynarki, zupełnie tak, jakbym się bał, że znikniesz. Nie mogę na to pozwolić.
– Chodźmy do mnie – mówię ignorując to, co ma do powiedzenia ta irytująca kretynka. 
Próbuje mnie od ciebie odepchnąć, ale odpuszcza sobie, kiedy niemalże morduję ją wzrokiem. Wygląda na przerażoną, jakby zobaczyła potwora. Możliwe, że nim jestem.
Kiedy znika w tłumie uśmiecham się z satysfakcją i posyłam ci pożądliwe spojrzenie. Chwytam twoją dłoń i prowadzę przez morze tańczących ludzi, do wyjścia, a ty całkowicie poddajesz się mojej woli.

Już w taksówce nie możesz się powstrzymać. Twoje dłonie i usta natarczywie dotykają mojej rozgrzanej skóry, a ja nie mogę przestać na ciebie patrzeć. Boże… już jesteś mój. Całkowicie mój. Byłeś mój już w klubie, kiedy pierwszy raz nasze spojrzenia się spotkały.

Kiedy wreszcie docieramy do mojego mieszkania wszystkie hamulce puszczają. Już w przedpokoju osuwam się na kolana i nie spuszczając wzroku z twojej rozpalonej twarzy rozpinam twoje spodnie i zsuwam je trochę razem z bielizną. Jesteś twardy i od samego widoku mógłbym dojść. Ze wszystkich sił staram się to odwlec w czasie, skupiając się całkowicie na tobie. Jesteś gorący i pulsujesz w mojej dłoni. Na języku czuję lekko słony smak, ale chcę jedynie więcej. Każdy twój jęk ośmiela mnie jeszcze bardziej i poszerzam swoje granice. Chcę, żebyś zapamiętał tę noc i miał świadomość tego, że nikt inny nie da ci tego, co ja.

Kochamy się mocno, nawet brutalnie, ale ból, który odczuwamy zamienia się w przyjemność. Pozwalam ci na wszystko, a kiedy rano otwieram oczy z lekkim uśmiechem i niejaką ulgą rejestruje twoją obecność. Nie uciekłeś. Dotykam twojej twarzy, którą teraz wieńczy sen i odgarniam z twojego czoła grzywkę. Mruczysz coś pod nosem sprawiając, że mam ochotę przytulić się do ciebie i ponownie oddać się w objęcia Morfeusza. I robię to. Wciąż pogrążony we śnie, przytulasz mnie mocno i pozwalasz zabrać trochę swojego ciepła.
Niespełna godzinę później obydwaj budzimy się. To była najlepsza noc w moim życiu. Mam nadzieję, że w twoim też.
– Hej… - mamrotam zaspanym głosem, kiedy wpatrujesz się we mnie z uśmiechem, który nie ma nic wspólnego z tym, którym raczyłeś mnie wczoraj. Ten jest taki leniwy, czuły i słodki. Taki prawdziwy i tak bardzo twój.
– Hej… - odpowiadasz starając się trzymać powieki uchylone. Nie mogę się powstrzymać. Podpieram się na łokciu i pochylam, by pocałować twoje usta. Nic natarczywego. Ot po prostu całus z rana.
– Nawet nie wiem jak się nazywasz... – na twoje słowa ogarnia mnie śmiech.
To prawda, właściwie w ogóle się nie znamy.
– Nazywam się Wonwoo. Jeon Wonwoo – mówię wpatrując się w twoje oczy. Twoja dłoń unosi się i delikatnie gładzi mój policzek.

– Kim Mingyu… Miło cię w końcu poznać.

3 komentarze:

  1. Łohoho, to jak urywek typowej opowieści, ale no - miłość do Meanie wszystko niweluje. Wonwoo musiał być nieźle zdesperowany, skoro przywłaszczył sobie nieznajomego, a Mingyu to najwyraźniej jakiś fetyszysta, skoro spodobała mu się nocka z osobą, której ledwo mógł się przyjrzeć x3
    Każde Kaisoo, które przynajmniej czytała moja koleżanka/ oglądała ze mną zwiastuny, rozpoczynało się słowami "Nazywam się Kim Jongin..." etc. Nie wiem, czemu mnie naszło, że Meanie tak się będzie kończyć xD (sama siebie nie rozumie)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ostatnim czasie bardziej mnie ciągnie do pisania mniej słodkich historii, w których więcej jest realizmu, ale bywają momenty, w których nie jestem w stanie się powstrzymać i po prostu muszę napisać takie typowe i przewidywalne coś :D. Poza tym Meanie to moja słabość i przez nich moje feelsy szaleją :D.

      Usuń

Obserwatorzy