TYTUŁ: It's too easy to feel good
ROZDZIAŁ: Prolog
BOHATEROWIE: BTS
GATUNEK: Run AU, angst
OSTRZEŻENIA: przekleństwa,
wspomniana śmierć bohatera
OPIS: Kim Taehyung
wraca do Seulu, żeby stawić czoła wspomnieniom i uporządkować swoje życie.
Tym razem coś dla fanów BTS :). Jako, że nie było mnie tu
dość długo dziś mam dla Was prolog nowego powiadania pod tytułem "It's too
easy to feel good", a jutro dodam rozdział pierwszy.
Tytuł wziął się z tekstu piosenki ZZ Top - It's too easy
manana i nie tłumaczyłam tego na polski, bo straciłoby cały wydźwięk. Piosenki
możecie posłuchać tu na blogu, znajdziecie ją w playliście :).
Miłego czytania.
PROLOG
Chłód poranka wdzierał się przez otwarte okno pokoju owiewając jego
jasną, gładką skórę, na której pojawiła się gęsia skórka. Wymruczał coś sennie
i naciągnął na siebie kołdrę. Chciał jeszcze przez moment móc rozkoszować się
cudownym odcięciem, choć już teraz odczuwał lekkie ukłucia bólu gdzieś u
podstawy czaszki. Wiedział, że gdy wstanie przerodzi się to w koszmarny ból
głowy, który zmusi go do wyrzucenia z siebie wszystkiego, co udało mu się
pochłonąć poprzedniego wieczoru.
Wciąż z przymkniętymi oczami przypomniał sobie urywki imprezy. Pił bez
umiaru, ktoś go pocałował, tańczył z dwoma facetami, którzy zaproponowali mu
seks za kasę, ale się nie zgodził. Nie był w nastroju, choć pieniądze bardzo by
się przydały. Nie pamiętał zbyt wiele. Tak było lepiej.
Wreszcie nie było sensu dłużej z tym zwlekać, bo sen odszedł już jakiś
czas temu. Otworzył oczy i jęknął zasłaniając je dłonią.
– Kurwa – stęknął żałośnie, podnosząc się do pozycji siedzącej.
Jeszcze jakiś czas zajęło mu przyzwyczajanie oczu do jasnego światła i
kiedy mógł już swobodnie spoglądać na paskudny, stary pokój odchylił kołdrę i
nagi jak go matka natura stworzyła wstał prostując zdrętwiałe ciało.
Przeciągnął się i chciał głęboko odetchnąć, kiedy jego żołądek gwałtownie się
zbuntował.
Świetnie, tylko tego mu brakowało. Zarzyganej podłogi.
Otarł usta, usiadł ciężko na skraju łóżka i kryjąc twarz w dłoniach
rozpłakał się. Ale to nie był zwykły płacz. Całym jego ciałem wstrząsały spazmy
i wiedział, że jeśli się nie uspokoi, może się udusić. Już kiedyś trafił przez
to do szpitala.
Boże, miał dosyć tego wszystkiego.
Kiedy jego żołądek odrobinę się uspokoił wziął chłodny prysznic, ubrał
się i wyszedł
z mieszkania. Choć właściwie nazywanie tego mieszkaniem było sporym nieporozumieniem. Cholerna nora. Tym właśnie było.
z mieszkania. Choć właściwie nazywanie tego mieszkaniem było sporym nieporozumieniem. Cholerna nora. Tym właśnie było.
Na ciemnej klatce schodowej spotkał właściciela. Obleśnego tłuściocha,
który żądał zbyt wiele za taki barłóg.
– Świetnie się składa – zaczął mężczyzna przytrzymując go za ramię. – Od
dwóch miesięcy zalegasz z czynszem.
– Miałem trochę problemów… – wymamrotał odsuwając się od dotyku tego
człowieka, smród bijący od niego niemalże powalał na kolana.
– Gówno mnie obchodzą twoje problemy. Nie płacisz, nie mieszkasz. To
proste.
Do końca dnia masz stąd zniknąć.
Do końca dnia masz stąd zniknąć.
Wrócił do mieszkania i spakował się w mgnieniu oka. Nie miał tego dużo,
właściwie oprócz kilku ubrań nie miał nic.
Mimo beznadziei, w jakiej tarzał się od dłuższego czasu, opuszczając tę
zatęchłą dziurę poczuł ulgę. Wreszcie mógł odetchnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz