sobota, 19 marca 2016

It's to easy to feel good - PROLOG (BTS)

TYTUŁ: It's too easy to feel good
ROZDZIAŁ: Prolog
BOHATEROWIE: BTS
GATUNEK: Run AU, angst
OSTRZEŻENIA: przekleństwa, wspomniana śmierć bohatera
OPIS: Kim Taehyung wraca do Seulu, żeby stawić czoła wspomnieniom i uporządkować swoje życie.

Tym razem coś dla fanów BTS :). Jako, że nie było mnie tu dość długo dziś mam dla Was prolog nowego powiadania pod tytułem "It's too easy to feel good", a jutro dodam rozdział pierwszy.
Tytuł wziął się z tekstu piosenki ZZ Top - It's too easy manana i nie tłumaczyłam tego na polski, bo straciłoby cały wydźwięk. Piosenki możecie posłuchać tu na blogu, znajdziecie ją w playliście :).

Miłego czytania.




PROLOG


Chłód poranka wdzierał się przez otwarte okno pokoju owiewając jego jasną, gładką skórę, na której pojawiła się gęsia skórka. Wymruczał coś sennie i naciągnął na siebie kołdrę. Chciał jeszcze przez moment móc rozkoszować się cudownym odcięciem, choć już teraz odczuwał lekkie ukłucia bólu gdzieś u podstawy czaszki. Wiedział, że gdy wstanie przerodzi się to w koszmarny ból głowy, który zmusi go do wyrzucenia z siebie wszystkiego, co udało mu się pochłonąć poprzedniego wieczoru.
Wciąż z przymkniętymi oczami przypomniał sobie urywki imprezy. Pił bez umiaru, ktoś go pocałował, tańczył z dwoma facetami, którzy zaproponowali mu seks za kasę, ale się nie zgodził. Nie był w nastroju, choć pieniądze bardzo by się przydały. Nie pamiętał zbyt wiele. Tak było lepiej.
Wreszcie nie było sensu dłużej z tym zwlekać, bo sen odszedł już jakiś czas temu. Otworzył oczy i jęknął zasłaniając je dłonią.
– Kurwa – stęknął żałośnie, podnosząc się do pozycji siedzącej.
Jeszcze jakiś czas zajęło mu przyzwyczajanie oczu do jasnego światła i kiedy mógł już swobodnie spoglądać na paskudny, stary pokój odchylił kołdrę i nagi jak go matka natura stworzyła wstał prostując zdrętwiałe ciało. Przeciągnął się i chciał głęboko odetchnąć, kiedy jego żołądek gwałtownie się zbuntował.
Świetnie, tylko tego mu brakowało. Zarzyganej podłogi.
Otarł usta, usiadł ciężko na skraju łóżka i kryjąc twarz w dłoniach rozpłakał się. Ale to nie był zwykły płacz. Całym jego ciałem wstrząsały spazmy i wiedział, że jeśli się nie uspokoi, może się udusić. Już kiedyś trafił przez to do szpitala.
Boże, miał dosyć tego wszystkiego.

Kiedy jego żołądek odrobinę się uspokoił wziął chłodny prysznic, ubrał się i wyszedł
z mieszkania. Choć właściwie nazywanie tego mieszkaniem było sporym nieporozumieniem. Cholerna nora. Tym właśnie było.
Na ciemnej klatce schodowej spotkał właściciela. Obleśnego tłuściocha, który żądał zbyt wiele za taki barłóg.
– Świetnie się składa – zaczął mężczyzna przytrzymując go za ramię. – Od dwóch miesięcy zalegasz z czynszem.
– Miałem trochę problemów… – wymamrotał odsuwając się od dotyku tego człowieka, smród bijący od niego niemalże powalał na kolana.
– Gówno mnie obchodzą twoje problemy. Nie płacisz, nie mieszkasz. To proste.
Do końca dnia masz stąd zniknąć.

Wrócił do mieszkania i spakował się w mgnieniu oka. Nie miał tego dużo, właściwie oprócz kilku ubrań nie miał nic.
Mimo beznadziei, w jakiej tarzał się od dłuższego czasu, opuszczając tę zatęchłą dziurę poczuł ulgę. Wreszcie mógł odetchnąć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy