niedziela, 31 sierpnia 2014

książę z bajki - kim kibum

TYTUŁ: Książę z bajki
BOHATEROWIE: Kim Kibum, sympatyczny taksówkarz, Mir
GATUNEK: romans, fluff
ILOŚĆ SŁÓW: 1646
OSTRZEŻENIA: miłość męsko-męska
OPIS: "Książę z bajki" to moje ulubione opowiadanie i choć napisane zostało dawno temu, to chyba już zawsze będę miała do niego sentyment. Miała być kontynuacja, ale doszłam do wniosku, że niektórych opowiadań nie należy rozciągać.
Życzę Wam miłego czytania i zachęcam do wyrażania swoich opinii :).




Kibum nie miał ochoty tego wieczoru siedzieć z resztą w mieszkaniu. W ostatnim czasie bardzo nadszarpnęli jego nerwy, więc na sam ich widok poziom jego irytacji znacznie przewyższał dopuszczalną normę. Czyli jednym słowem miał ochotę wziąć tasak i zarżnąć ich jak prosiaki.
Na szczęście miał alternatywę, która wydała się zdecydowanie lepszym wyjściem, niż taplanie się we krwi kolegów z zespołu.
Mir - Bang Cheolyong był człowiekiem, który zawsze, w każdej, nawet kosmicznie beznadziejnej sytuacji był w stanie podnieść Kibuma na duchu. Poza tym Kibum uważał go za naprawdę seksowne, słodkie ciastko i właśnie tego wieczoru miał zamiar tego ciastka spróbować.
Szanował go, ale nie zmieniało to faktu, że jego ochota na to ciałko była makabrycznie ogromna, a właśnie miała nadarzyć się idealna okazja na spełnienie dzikich fantazji, które od jakiegoś czasu nawiedzały jego i tak już zwichrowany umysł.
Mir miał całe mieszkanie dla siebie, bo nadwyrężył kostkę i nie był w stanie jechać kilka godzin w niewygodnym vanie, a co dopiero występować na scenie z tymi wszystkimi tanecznymi wygibasami. Manager zarządził więc, że zostanie w domu i ma zakaz chodzenia, chyba, że do lodówki i do toalety, a najlepiej jakby poprosił kogoś o pomoc. No i poprosił – Kim Kibuma, który przystał na to niemalże z radosnym piskiem.

Przygotowując się do wyjścia założył na siebie świetnie dopasowane rurki, które idealnie opinały jego seksowną pupę, ale i dały się łatwo zdjąć, bo materiał dobrze się naciągał oraz luźną koszulkę, która nie zniszczy jego fryzury, gdy będzie się pozbywał zbędnego odzienia.
Zdawał sobie sprawę, że może liczy na zbyt wiele, bo w końcu Mir nigdy nie pokazał, że zależy mu na czymś więcej, ale mimo wszystko chciał błyszczeć w tych pięknych, słodkich oczkach. Postanowił, że użyje wszystkich swoich atutów żeby skończyć z przyjacielem w wygodnym łóżku lub wszędzie tam, gdzie da się uprawiać dziki, pasjonujący seks.

Nie mówiąc chłopcom nic na pożegnanie, wysyłając im w myślach jedynie ogromnego fucka, wyszedł z mieszkania narzucając na siebie skórzaną kurtkę, która dopełniła obrazu seksownego chłopaka, którego należałoby porządnie zmacać i z uśmiechem zadowolenia skierował się do wyjścia z budynku.
Zatrzymanie taksówki zawsze przychodziło mu z niebywałą łatwością, być może dlatego, że z daleka wyglądał jak gorąca nastolatka. Taksówkarze nawet jeśli już stwierdzili, że Kibum wcale nie jest tą gorącą nastolatką i tak przyznawali w duchu, że był cholernie gorącym chłopcem.
Tym razem też tak było, młody – może dwudziestopięcioletni mężczyzna prawie pożerał go wzrokiem, gdy podawał adres pod którym zamieszkiwało całe MBLAQ.
Przez krótką chwilę panowała między nimi cisza przerywana jedynie audycją radiową. W końcu taksówkarz się odezwał. Na swój sposób był przystojny, ale chyba zbyt zwyczajny jak na gust Kibuma.
- Wybierasz się do dziewczyny? Idealny wieczór na romantyczne spotkanie – Kibum uśmiechnął się lekko i spojrzał w lusterko, w których odbijały się niebieskie oczy chłopaka. Chyba był Amerykaninem.
- Wybieram się do chłopaka, a właściwie do przyjaciela – odparł spoglądając zalotnie przed siebie. Uwielbiał flirtować z nieznajomymi – Liczę na miłą noc...
- Jestem pewien, że nie odmówi sobie takiego... – mężczyzna umilkł, bo chyba zdał sobie sprawę, że posuwa się za daleko. Do jego obowiązków należało przewiezienie klienta z punktu A do punktu B, odebranie należności i basta. Kibum jednak daleki był od zakłopotania. Oblizał usta i mruknął zachęcająco.
- Śmiało... Dokończ – chłopak uśmiechnął się pogodnie i przelotem spoglądając na zadowoloną twarz Kibuma dokończył.
- Apetycznego kąska – Kibum roześmiał się perliście czarując jeszcze bardziej.
- Jesteś uroczy... – westchnął uśmiechając się słodko i niby przypadkowo przesunął dłonią po swojej szyi. Uwielbiał to uczucie, uwielbiał być podziwiany – Jestem Kim Kibum.
- Oliver Cain – odparł mężczyzna odwzajemniając uśmiech.
- Oliver... Ładnie. Długo mieszkasz w Seulu?
- Kilka lat – taksówka skręciła w lewo i stanęła na światłach. Teraz nastał moment w którym na dłużej ich spojrzenia mogły się spotkać.
- I jak ci się tutaj podoba? – zapytał Kibum przeczesując palcami swoje ciemnobrązowe włosy, które były miękkie i przyjemne w dotyku.
- Niczym nie różni się od Ameryki, korki, tłok, zarobki takie same, tylko ludzie milsi – Oliver zredukował bieg do jedynki i ruszył powoli za jakimś czerwonym, sportowym samochodem – Jest całkiem fajnie.
- A co cię tu przywiało, jeśli mogę wiedzieć?
- Dziewczyna – mina Kibuma zrzedła. Czyli ten miły facet był już zajęty... Jaka szkoda, że zawsze, gdy zaczynał kogoś lubić z nadzieją na jeszcze, pojawiał się ktoś ważniejszy od niego.
- Szczęściara z niej – bąknął siląc się na optymizm. Oliver zerknął w lusterko i z śmiejącymi się oczami odparł.
- Tak, biorąc pod uwagę fakt, że jakiś czas temu wyszła za pewnego bogatego prawnika – Kibum zaskoczony takim obrotem spraw poczerwieniał na twarzy. Teraz już nie był seksowny i zmysłowy. Sprawiał wrażenie zagubionego i zbitego z pantałyku, co w jego wykonaniu było naprawdę przesympatyczne i wzbudziło w taksówkarzu lekki śmiech – Rozstaliśmy się dwa lata temu.
- Myślałem, że jesteście razem – było mu głupio, bo zdecydowanie za bardzo się napalił na tę znajomość. Oliver wydawał się być takim miłym człowiekiem...
- Od dwóch lat pracuję na siebie i tak jest dobrze... No, jesteśmy – westchnął, a Kibum wręczył mu pieniądze i niechętnie wysiadł z samochodu. Rzucił jedynie krótkie „cześć” i odszedł, zostawiając za sobą być może szansę na coś fajnego.

Kiedy jednak stanął przed drzwiami do mieszkania MBLAQ znów powróciło to zafascynowanie osobą Mira. Ze zmysłowym uśmiechem wcisnął przycisk dzwonka i po chwili otworzył mu on. Wyglądał przesłodko, w krótkich spodenkach, dużej koszulce, w której prawie się topił i z tym bandażem oplatającym jego stopę i kostkę. Nie wspominając rozczochranych, brązowych włosów.
- Kibum! – zawołał i rzucił się na niego zamykając w ramionach jak spragnione miłości i czułości dziecko. Kibum roześmiał się i wciąż pozwalając się obejmować wprowadził Mira do przedpokoju, który był zawalony butami i innymi częściami garderoby.
- Jak tam twoja nóżka? – zapytał modulując głos jak to się robi przy małych, kochanych dzieciaczkach.
- Trochę boli, ale daję radę. Przynajmniej mogę odpocząć od reszty.
- Widzę, że obydwaj mamy taką samą potrzebę – odezwał się Kibum obejmując chłopaka w pasie i po chwili namysłu dodał – Wiesz co jest najskuteczniejsze na ból?
Mir pokręcił głową czekając na oświecenie. Na razie znał tylko środki przeciwbólowe, które leżały w szufladzie jego szafki nocnej, ale i tak nie pomagały.
- Najlepszy na pokonanie bólu jest seks – powiedział w końcu, a Mir przekrzywił główkę, co nadało mu wygląd małego kociaka.
- Ale ja nie mam z kim uprawiać seksu.
- Mogę ci pomóc – wymruczał przybierając iście łóżkowy ton i zbliżając swoje usta do ust Mira, przycisnął go mocniej do siebie.
- Wiesz Kibum... Lubię cię, ale nie w taki sposób – Kibum poczuł jak jego policzki pokrywają się czerwienią. Że co proszę? – Nie obraź się, ale nie kręcisz mnie Kibummie... – chłopak odsunął się od Kibuma i z zakłopotanym uśmiechem przygryzł dolną wargę.
Po chwili krępującej ciszy jaka nastała w przedpokoju Kibum w końcu odważył się spojrzeć na Mira.
- Przepraszam... – skrzywił się na samą myśl o swojej niedorzeczności.
- W porządku. Do niczego nie doszło i wciąż możemy spędzić miły wieczór.
- Nie jesteś zły?
- Nie będę jak mi zrobisz kolację, bo tak się składa, że jestem głodny jak wilk, wiesz Kibum, zawsze Joon przygotowywał mi jedzenie... – nastała litania tego co zawsze Joon robił i nie ulegało wątpliwości, że to właśnie ten człowiek naprawdę kręci Mira.
Kiedy później oglądali głupie komedie, Kibum doszedł do wniosku, że dobrze się stało. Nie był pewny, czy mógłby spojrzeć sobie w oczy, gdyby faktycznie do czegoś doszło. Poza tym jego myśli zaprzątał Oliver i zapewne minie trochę czasu zanim o nim zapomni.

Z mieszkania Mira wyszedł bardzo wcześnie, starając się nie zbudzić śpiącego przyjaciela. Miał ochotę wrócić do domu, wciąć relaksujący prysznic, zrobić sobie dobrze i położyć się na swoim ukochanym łóżku.
Ranek był jeszcze dość chłodny, ale na szczęście nie musiał zbyt długo stać na chodniku, gdyż już po kilku minutach podjechała taksówka, a w oknie pojawił się nie kto inny jak Oliver.
- Znów się spotykamy – rzekł z uśmiechem, zarażając nim również Kibuma.
- Wyglądasz na zmęczonego – zauważył przyglądając się podkrążonym oczom Olivera, który pokiwał głową.
- Fakt, jestem zmęczony, ale właśnie kończę zmianę. Wskakuj.
Kibum wsiadł do środka i nie mógł powstrzymać się przed uśmiechem zadowolenia, jaki zagościł na jego twarzy. Skłamałby, gdyby powiedział, że wcale nie miał nadziei na to, że znów dane mu będzie spotkać Olivera. Podał mu adres i rozsiadł się wygodniej, tak jak poprzedniego wieczoru spoglądając w lusterko, idealnie natrafiając na niebieskie oczy mężczyzny. W dziennym świetle okazały się nieco jaśniejsze, ale wcale nie mniej ładne. Zauważył też, że włosy Olivera nie były koloru jasnego brązu, a czystego blond, który sprawiał, że taksówkarz wyglądał jak wzorcowy książę. No... Oczywiście, jeśli pominie się jego zawód, a w zamian taksówki wstawi się białego rumaka.
- Udał się miły wieczór? – Kibum został wyrwany ze swoich dziwacznych myśli i przez moment zbierał się w sobie by odpowiedzieć.
- Nic nie wyszło z upojnej nocy, ale może to i nawet lepiej. W przyjaźń nie należy pakować seksu.
- Jeśli go kochasz, to chyba nie ma nic złego w seksie?
- Nie kocham go... Chyba za długo jestem sam i... Wiesz, no każdy tego potrzebuje – rozmawiając z Oliverem czuł się tak, jakby znali się więcej niż jeden dzień.
- Wiem, wiem. Cóż no, w takim wypadku faktycznie dobrze się stało, że do niczego nie doszło – ich spojrzenia spotkały się na moment i Kibum znów dostrzegł te radosne ogniki, które tak bardzo pasowały do tego Amerykanina.
- Niemniej jednak bardziej od seksu marzę o księciu z bajki – westchnął Kibum i roześmiał się na te słowa.
- Jestem pewien, że spotkasz swojego księcia z bajki. Zanim to jednak nastąpi chciałbym zaprosić cię gdzieś, dzisiaj wieczorem – Kibum ostatkami sił powstrzymał się od głośnego pisku, jakim zazwyczaj oznajmiał swoją bezkresną radość. Wziął zatem głęboki wdech i czując jak powraca opanowanie, odparł.
- Nie pracujesz dzisiaj?
- Mam wolne dwa dni, to jak? – Kibum uśmiechnął się leciutko i skinął głową.
- Bardzo chętnie się z tobą umówię...
Mój książę z bajki. Dodał w myślach i roześmiał się wpatrując w pogodne oczy Olivera.


1 komentarz:

  1. Uwielbiam. Kocham. Ubóstwiam ♥
    Liczę na to, że jeszcze napiszesz jakiś one-shot o SHINee...

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy