TYTUŁ: Lepsza przyszłość
ROZDZIAŁ 2: Cel
BOHATEROWIE: Do Kyungsoo, Kim Jongin, Kim Jongdae, Byun Baekhyun,
Park Chanyeol
GATUNEK: au, romans
OSTRZEŻENIA: miłość męsko-męska
OPIS: Kyungsoo jest nauczycielem angielskiego w szkole średniej i
mężem sławnego modela Kim Jongina. Życie, jakie wiedzie, nie jest łatwe i
powoli uświadamia sobie, że to nie jest to, o czym marzył.
2. Cel
Wchodząc do szkoły i słysząc głosy uczniów poczuł się
jak w domu. Mimo wysiłku, jaki musiał wkładać w swoją pracę, brakowało mu tego
i z radością robił kawę, by później udać się na pierwsze zajęcia. W pokoju
nauczycielskim zastał tylko Baekhyuna, który miał podkrążone oczy, ale i błogi
uśmiech na ustach. Parzył herbatę, która miała już prawie czarny kolor. Chyba
całkiem zapomniał gdzie jest i co robi, bo wzrok miał nieobecny. Dopiero, kiedy
Kyungsoo stanął obok, zwrócił na niego uwagę.
– Cześć Soo.
– Cześć Baek. Ciężka noc? – zapytał ze śmiechem,
nasypując kawy do kubka.
– Bardzo ciężka. Szkoda, że zmyliście się tak szybko… -
westchnął i przetarł zaspaną twarz.
– Nie chcieliśmy wam przeszkadzać.
– Jaki on jest?
Kyungsoo zmarszczył czoło.
– Kto?
– Chanyeol.
– Fajny gość. Cieszę się, że będzie z nami pracował.
Baekhyun przyjrzał mu się uważniej.
– Wiesz, co myślę? Że to nic złego.
– Co?
– No, bo Jongina prawie w ogóle nie ma, więc to tak,
jakby twoje małżeństwo praktycznie nie istniało. A Chanyeol to miły gość i
niech mnie gęś kopnie, jeśli się mylę, ale przez cały wieczór zerkał w twoją
stronę.
Kyungsoo zalał kawę kręcąc głową.
– A wiesz, co ja myślę? Że oglądasz za dużo dram.
– Kyungsoo ja po prostu nie mogę patrzeć na to, co się
dzieje. Tobie nie jest z tym źle, że jego ciągle nie ma? Ja rozumiem, że nie
chcesz go ograniczać i w ogóle, ale tak właśnie chcesz spędzić resztę życia? Całkiem
sam? Jako mąż sławnego modela, którego nigdy nie ma w domu?
Kyungsoo westchnął ciężko.
– Nie chcę, ale nie chcę też żeby żałował. Ma talent,
ludzie go kochają i jest ciężko, jest cholernie ciężko, ale muszę sobie z tym
poradzić.
– Dobra, niech ci będzie, ale ja i tak uważam, że
Chanyeol…
– Chanyeol to fajny znajomy, myślę, że mógłby być
naprawdę świetnym przyjacielem, ale to wszystko. Kocham Jongina, Baek.
Baekhyun posłał mu krytyczne spojrzenie.
– Tylko czy on kocha ciebie?
Po tym pytaniu wyszedł zabierając ze sobą kubek czarnej
herbaty i zostawiając Kyungsoo z ukłuciem w sercu. Przymknął na moment oczy i
kiedy je otworzył zobaczył obok siebie Chanyeola. Uśmiechał się w jego stronę
pogodnie.
– Śpimy na stojąco?
– Próbuję odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego
kumpluję się z Baekhyunem, ale nic nie przychodzi mi do głowy – odwzajemnił
uśmiech trochę niepewnie, ale ciężar na sercu nieco zelżał. – Jak tam
samopoczucie przy pierwszym dniu pracy?
– Musiałem wziąć coś na uspokojenie.
Kyungsoo posłodził kawę, pomieszał i poklepał Chanyeola
po ramieniu.
– W razie problemów będę w sali 56.
Był w połowie lekcji z pierwszą klasą średnią, gdy
drzwi uchyliły się, a z pomiędzy nich wyłoniła się głowa Chanyeola, szeroki uśmiech
nie miał nic wspólnego z radością, bo w jego oczach malowało się prawdziwe przerażenie
graniczące z obłędem.
Kyungsoo pokręcił głową, ale nie mógł powstrzymać się
od uśmiechu.
– Poczytajcie ten rozdział i bądźcie cicho, ja zaraz
wracam – odłożył książkę na biurko, o które był oparty i wyszedł na korytarz. –
Co zrobili?
– Nie chcą się uspokoić, klasa to istne pobojowisko! –
zmierzwił swoje brązowe włosy.
– Chodź.
Faktycznie, sala muzyczna przypominała istne pole
walki. Młodzież przekrzykiwała się, rzucała w siebie papierkami, chłopcy się
bili, dziewczęta głośno dyskutowały na typowo dziewczęce tematy, ale tylko, gdy
do sali wszedł Kyungsoo wszystko ucichło.
Chanyeol popatrzył na Kyungsoo, który zmierzył
wszystkich groźnym spojrzeniem. Robił wrażenie.
– Macie minutę na posprzątanie tego bałaganu, później
widzę was wszystkich siedzących na swoich miejscach.
Wszystko trwało mniej niż minutę, co Chanyeol
obserwował w osłupieniu.
– To jest wasz nowy nauczyciel muzyki, Park Chanyeol.
Macie go słuchać i szanować, w innym wypadku będziecie mieć ze mną do
czynienia. Wstać – rozkazał, a uczniowie posłusznie wykonali polecenie.
Nie musiał już
nic więcej mówić, bo wszyscy zgonie ukłonili się i przywitali. Kiedy siadali
Kyungsoo popatrzył na Chanyeola z ciepłym uśmiechem. Ten wciąż jednak trawił
fakt, że taka słodka istota może być również tak groźna.
– D-dzięki… – wydukał.
– Nie ma sprawy. Wpadnę później. Powodzenia.
Kiedy Chanyeol został sam z przerażeniem zerknął na uczniów,
którzy teraz jednak siedzieli spokojnie. Usiadł za biurkiem, sprawdził obecność
i zaczął po prostu do nich mówić. Sam nie wiedział, kiedy pierwsza lekcja
dobiegła końca, ale wszyscy wychodzili z sali podekscytowani i posyłając mu przyjazne
uśmiechy. Odetchnął głęboko i poklepał policzki. Może to nie będzie takie najgorsze
doświadczenie, pomyślał.
Kyungsoo wszedł na stołówkę w przerwie obiadowej i
skierował się w stronę stolika, przy którym siedzieli Baekhyun i Jongdae.
Usłyszał za sobą szybkie kroki i jak się okazało, to Chanyeol chciał go
dogonić, więc poczekał na niego i razem usiedli przy stoliku.
Baekhyun powitał ich z uśmiechem, ale Jongdae wciąż
pozostawał zdystansowany, tylko kiwną głową w stronę Chanyeola i skupił się na
swoim jedzeniu.
– Jak było? – zapytał Baekhyun, a Chanyeol uśmiechnął
się szeroko.
– Na początku chciałem uciekać, ale Kyungsoo mi pomógł.
Był taki groźny i w ogóle! Jestem pod wrażeniem!
– Mówiłem ci, że nie możesz pozwolić im wejść sobie na
głowę – powiedział.
– Tak, uczyli tego na kursie przygotowawczym. Ale teraz
chyba już mam wszystko pod kontrolą.
Baekhyun odrzchąknął.
– To dopiero początek – wymamrotał Kyungsoo, a Chanyeol
popatrzył na nich pytająco. Wreszcie Jongdae zabrał głos.
– Mamy w szkole buntowników z wyboru. Nikogo nie
słuchają, nawet Kyungsoo.
– Jak to, nawet Kyungsoo? To tak się da? – do jego oczu
znów zawitał strach.
Kyungsoo wskazał dyskretnie w stronę oddalonego od nich
stolika, przy którym siedziała grupka chłopców. Jeden z nich miał kolorowe
włosy i pełno kolczyków. Jego mundurek szkolny pokryty był różnymi naszywkami,
a zamiast standardowych czarnych półbutów miał ciężkie glany.
– Kolorowy chłopak to Oh Sehun. Jest ich przywódcą,
piekielnie bystry chłopak i bardzo samodzielny. Ma swoje zdanie i nie uznaje kompromisów.
– Najgorsze jest to, że nie mogą ich usunąć ze szkoły,
bo nie mają gdzie się podziać – wtrącił Baekhyun.
– To smutne – stwierdził Chanyeol, a wszyscy popatrzyli
na niego jak na kosmitę. – Nie mają nikogo i tak naprawdę nikt ich nie rozumie,
dlatego się buntują.
– Nie, Chanyeol. Oni to robią, żeby uprzykrzyć nam
życie i już niedługo się o tym przekonasz na własnej skórze – ostrzegł Baekhyun
i skupił się na jedzeniu.
Chanyeol odwrócił głowę w stronę Kyungsoo, który miał
na ustach współczujący uśmiech. Nie chciał jednak wierzyć, że ci chłopcy
naprawdę są tacy źli.
Już dwa dni później Chanyeol chodził jak struty, bo
jednak Oh Sehun okazał się być diabłem wcielonym, a jego kumple wcale nie byli
lepsi. Kyungsoo popatrzył na niego uważnie, gdy siedzieli na stołówce.
– Hej, nie przejmuj się tak.
– Myślę – odpowiedział krótko wciąż intensywnie
wpatrując się w zawartość swojego talerza.
Baekhyun posłał Kyungsoo niepewne spojrzenie.
– Nad czym?
Chanyeol wyprostował się, westchnął ciężko i podrapał
się po głowie.
– Można z tej szkoły wystawiać uczniów w konkursach
muzycznych organizowanych poza placówką? – zapytał.
– Trzeba to ustalać z dyrekcją, ale tutaj organizuje
się ich sporo, więc pewnie i tak się nie zgodzą.
– Przeglądałem listę konkursów na ten rok, ale nie
znalazłem nic, co by mnie zainteresowało – wymamrotał wciąż nieobecny wzrokiem.
– O jaki konkurs ci chodzi? – zapytał Kyungsoo.
– Jest taki jeden. Organizuje go Seulska Akademia
Artystyczna. Można dostać się do jakiejś wytwórni. Ogólnie daje spore szanse na
zrobienie kariery.
Jongdae nie mogąc znieść tej niepewności w końcu zabrał
głos.
– Po co ci ten konkurs?
Wreszcie twarz Chanyeola rozpromieniła się radośnie.
– Mam zamiar stworzyć zespół.
– A kto w nim będzie grał? – zapytał Jongdae z
powątpiewaniem.
– Jak to, kto? Oczywiście, że nasze mroczne gwiazdy –
wskazał na drużynę Oh Sehuna, a cała trójka parsknęła śmiechem.
– Wybacz Chanyeol, ale to z góry przegrana sprawa –
Chanyeol popatrzył na Baekhyuna.
– Dlaczego?
– Dlatego, że Oh Sehun nigdy się na to nie zgodzi –
odpowiedział za niego Jongdae, a Kyungsoo dodał.
– Może lepiej skup się na zajęciach, co? Oh Sehun to
twardy przeciwnik.
– Okej, może i jestem niepoprawnym optymistą, ale nie
poddam się i wiecie, co? – wstał od stołu. – Po raz pierwszy w życiu mam cel.
Idę kombinować, trzymajcie się!
Pomachał im i w radosnym nastroju opuścił stołówkę.
– Kyungsoo musisz z nim pogadać – powiedział Baekhyun
poważnie.
– Dlaczego ja?
– Bo masz na niego wpływ? Przecież jak on zacznie
nagabywać Sehuna, to nie będzie miał tu życia. Szkoda chłopaka.
Kyungsoo pokręcił głową.
– Pozwólmy mu działać. Poza tym już się na to napalił,
więc ja odbierać mu cukierków nie mam zamiaru. Człowiek uczy się na błędach,
tak? Przyda mu się lekcja pokory.
Po zajęciach tego dnia Kyungsoo zaproponował
Chanyeolowi, żeby się przeszli. Pogoda była piękna i Kyungsoo chciał pokazać mu
miasto.
Idąc przez park Chanyeol powiedział.
– Wiem, myślicie, że mój pomysł z założeniem zespołu
jest głupi.
– Nie, to nie jest w sumie takie głupie. Wydawało się
głupie na początku, ale teraz jak tak o tym myślę, to całkiem niezły pomysł - Kyungsoo
pokiwał głową uśmiechając się ciepło i dodał. – Ale z Sehunem musisz uważać.
– Wiem, ale jeśli mi się uda, to będzie szansa. Dla
nich. Żeby w końcu ich ktoś docenił. Słyszałem, że Sehun gra na gitarze i to
całkiem nieźle, i ten… jak mu tam… Park Jimin ma bębny we krwi. Muszę coś
zrobić, Kyungsoo.
– Pamiętaj tylko, że jeśli obiecasz mu za dużo on to
zapamięta i jeśli go zawiedziesz on zrobi wszystko żeby cię za to ukarać. Nie
mówię tego, żeby cię do nich zniechęcić, ale pamiętaj, że to nie są zwykłe
koreańskie dzieciaki. Sehun wpadł w łapska handlarzy żywym towarem. Miał
czternaście lat. Obiecali jego rodzicom, że wywiozą go z Korei Północnej, że
będzie wiódł lepsze życie. Zanim przekroczył granicę został pobity i zgwałcony,
jak wiele innych dzieci. Seulska policja ciężko pracowała nad zdemaskowaniem
tych przemytników i udało się to zanim dzieci zostały sprzedane. Przemyt odbywa
się na ogromną skalę za ogromne pieniądze, a to, co zrobiła policja to kropla w
morzu. Gdybyś zobaczył go na początku… Był jak zaszczute zwierze.
Chanyeol nie mógł uwierzyć, że coś takiego mogło mieć
miejsce w cywilizowanym świecie. Przez dłuższą chwilę milczał będąc w
kompletnym szoku. To było straszne. Wreszcie zdołał coś z siebie wydusić.
– Chcę im pomóc, Kyungsoo. Ale sam nie dam rady.
Pomożesz mi?
Kyungsoo popatrzył na niego niepewnie, a Chanyeol
szybko dodał.
– Nie musisz gadać z Sehunem i resztą, sam to załatwię,
ale będę potrzebował twojego wsparcia w rozmowie z dyrektorem – uśmiechnął się,
w błagalny sposób składając dłonie. Kyungsoo nie był w stanie mu odmówić, więc
wywrócił oczami.
– W porządku, ale nie działaj zbyt pochopnie, dobra?
Najlepiej jak każdą decyzję skonsultujesz najpierw ze mną. Może tak być?
– Tak! Kyungsoo zobaczysz, że wszystko się uda, trzeba
im pomóc zapomnieć o tym, co ich spotkało. Wiem, że damy radę.
Energia, jaką tryskał Chanyeol z jednej strony była
bardzo fascynująca, ale z drugiej mogła się wydać lekko przerażająca. Kyungsoo
uśmiechnął się, choć wciąż był pełen obaw i niepewności. Postanowił jednak, że
mu pomoże i chciał zrobić wszystko, co w jego mocy, żeby faktycznie tym
dzieciakom pomóc.
Pierwszy i drugi rozdział czyta się tak lekko i przyjemnie, że musiałam je przejrzeć po dwa/trzy razy. Czekam na więcej~! :''3
OdpowiedzUsuń