niedziela, 14 lutego 2016

Lepsza przyszłość - część 4

TYTUŁ: Lepsza przyszłość
ROZDZIAŁ 4: Różowo mi
BOHATEROWIE: Do Kyungsoo, Kim Jongin, Kim Jongdae, Byun Baekhyun, Park Chanyeol, Kim Namjoon, Min Yoongi
GATUNEK: au, romans
OSTRZEŻENIA: miłość męsko-męska
OPIS: Kyungsoo jest nauczycielem angielskiego w szkole średniej i mężem sławnego modela Kim Jongina. Życie, jakie wiedzie, nie jest łatwe i powoli uświadamia sobie, że to nie jest to, o czym marzył.

CZĘŚCI WCZEŚNIEJSZE: 1, 2, 3

Wesołego Walniętego




4. Różowo mi

Stał w łazience próbując sprać z białej koszuli piekielnie różową farbę. Niestety zdało się to na nic i ubranie nadawało się już tylko do wyrzucenia, a przecież miał jeszcze poprowadzić lekcje. W przypływie złości cisnął koszulę do umywalki i oparł się o zimną ścianę, która chłodziła jego skórę na plecach.
– Gnojek… – prychnął i odruchowo zakrył się rękoma, gdy do pomieszczenia ktoś wszedł.
Jongdae popatrzył na niego niepewnie, zatrzymując się w pół kroku.
– Co ty wyprawiasz? – zapytał zerkając to na leżącą w umywalce część garderoby, to na Chanyeola, który uśmiechnął się kwaśno.
– Miałem mały wypadek, moja koszula nie nadaje się do użytku i… nie mam jak się stąd wydostać. Nie mogę paradować po szkole półnagi.
Jongdae posłał mu spojrzenie pełne zwątpienia.
– Wypadek?
– Tak… Możesz mi jakoś pomóc?
Jongdae westchnął i z irytacją wyjął telefon. Wybrał jakiś numer i po chwili jego twarz rozjaśnił szczery, miły dla oka uśmiech zupełnie inny od tego naburmuszonego wyrazu, który dość często gościł na jego twarzy.
– Hej, przepraszam, że ci przeszkadzam, ale pilnie potrzebuję koszuli. Nie, tym razem to nie ja. Weź coś większego – popatrzył na Chanyeola z dezaprobatą, po czym wrócił do rozmowy. Jego twarz znów złagodniała. – Jestem w łazience na drugim piętrze. Dzięki wielkie.
Rozłączył się, schował telefon i oparł o ścianę krzyżując ręce na piersi. Przez moment trwali w niezręcznej ciszy, aż wreszcie Jongdae się odezwał.
– Niech zgadnę, miałeś starcie z Sehunem?
Chanyeol uśmiechnął się niepewnie.
– Nie, skąd. Wylałem na siebie kawę…
– Różową?
– Chciał pomazać fortepian, więc powiedziałem, żeby użył sprayu na mnie a nie na tym biednym instrumencie – bąknął z niezadowoleniem, widząc wpływający na usta Jongdae triumfujący uśmieszek.
– Jesteś idiotą. Naprawdę myślałeś, że cokolwiek zdziałasz?
Chanyeol wyprostował się i już z pewnością w głosie, powiedział.
– Wiedziałem, że nie będzie łatwo, ale się nie poddam. Choćbym miał łazić wymazany na różowo dzień, w dzień, zrobię wszystko, żeby się udało.
Jongdae prychnął.
– W takim razie radzę ci zainwestować w większą ilość koszul, bo Sehun cię wykończy.
Chciał coś odpowiedzieć, ale do łazienki wszedł Junmyeon z naręczem ubrań.
Popatrzył niepewnie na Chanyeola, a później na Jongdae.
– Co się stało?
– Sehun się stał – wyjaśnił krótko Jongdae.
Junmyeon uśmiechnął się współczująco w stronę Chanyeola.
– Niełatwo się z nim porozumieć, co? – westchnął i zerknął na trzymane w ramionach ubrania. Chwilę zajęło mu zdecydowanie, co byłoby najodpowiedniejsze i wreszcie podał mu zwykłą czarną koszulę. – Na mnie jest za duża, więc na ciebie powinna pasować w sam raz.
Chanyeol włożył ją, zapiął guziki i przejrzał się w lustrze. Musiał przyznać, że choć krój był zwyczajny on sam prezentował się w niej nienagannie. Nawet Junmyeon przyznał, że wygląda świetnie, co Jongdae zbył cichym prychnięciem.

Szedł korytarzem przeglądając notatki, które przygotował wcześniej na zajęcia i podniósł wzrok tylko na moment, żeby w coś nie wejść, ale przypadkowo jego wzrok zarejestrował stojącego niedaleko Kyungsoo. Opierał się o parapet i wyglądał przez okno, przygryzając dolną wargę w zamyśleniu. Wyglądał jak mały chłopiec. Chanyeol uśmiechnął się i podszedł do niego.
– Jak ci mija dzień? – zapytał, wyrywając tym samym Kyungsoo z zamyślenia.
Nauczyciel angielskiego popatrzył na niego tymi dużymi oczami i obadał spojrzeniem jego koszulę. Na jego policzki wstąpiły lekkie rumieńce, kiedy zdał sobie sprawę, że patrzy zbyt intensywnie. Odwrócił wzrok.
– Dobrze. Zmieniłeś koszulę.
– Oblałem się kawą.
Kyungsoo wywrócił oczami.
– Jongdae mi powiedział, że Sehun potraktował cię sprayem.
Chanyeol westchnął ciężko.
– To nic takiego i się nie poddam.
Kyungsoo roześmiał się i zerknął na niego.
– Wiem, wiem. Nie znam cię za dobrze, ale zdaję sobie sprawę, że jesteś uparty jak osioł.
– Muszę się napić – wymamrotał Chanyeol wpatrując się w widok za oknem.
– Napijmy się razem – zaproponował Kyungsoo. – Wpadnij do mnie. Mam dobre wino.
– Co na to Jongdae? Pytam, bo nie chcę się narazić na nieprzyjemności z jego strony. Już i tak jest dla mnie wredny.
Kyungsoo prychnął.
– Jongdae to dupek. Nie chcę o nim myśleć. Wpadnij w piątek o siódmej.
Kyungsoo zabrał swoją teczkę i ruszył przed siebie zostawiając Chanyeola z tępym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Przez dłuższą chwilę stał jeszcze przy parapecie, dopóki nie rozległ się dzwonek na lekcje. Ostatnia godzina i był wolny.

Szkoła Hangyeore miała regulamin, który mówił o tym, że w zależności od tego jak sprawuje się uczeń, może spędzić w szkole od pół roku do dwóch lat, po tym okresie trafia do zwykłej koreańskiej szkoły. Tego dnia Chanyeol zdążył się dowiedzieć, że Namjoon, mimo bójki, w której uczestniczył, sprawował się całkiem nieźle i niedługo może zostać przeniesiony do innej szkoły. Dlatego też musiał działać.
Dobrze się składało, bo akurat kończył zajęcia z grupą Namjoona. Blondyn siedział posępny i nieobecny myślami w ostatnim rzędzie i nerwowo podrygiwał nogą. Choć uczniowie zachowywali się dobrze, Chanyeol wiedział, że chcą żeby lekcja dobiegła już końca. Nie dziwił się im, w ich wieku przerwa była zawsze najbardziej interesującym momentem w edukacji. Sam z radością powitał dzwonek oznajmiający koniec i kiedy uczniowie wychodzili z sali, poprosił, by Namjoon jeszcze chwilę został.
Poczekali aż sala opustoszeje i wreszcie skupił swoją uwagę na chłopaku, który usiadł w pierwszej ławce patrząc na niego wyzywająco.
– Spokojnie, nie będę pytał o twoje problemy z Sehunem – powiedział i z zadowoleniem zauważył, że ten trochę się rozluźnił. – Prosiłem, żebyś został, bo mam dla ciebie propozycję.
Namjoon oparł się łokciami o blat stołu.
– O co chodzi?
Chanyeol uśmiechnął się.
– Czytałem kilka twoich tekstów, które opublikowałeś w gazecie szkolnej i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Niedługo przeniosą cię do nowej szkoły i byłaby wielka szkoda, gdybyś nie mógł robić tego, w czym jesteś dobry.
– A dokładniej?
– Mam możliwość wprowadzenia cię do wytwórni. Wiadomo, że za teksty nie zbija się nie wiadomo jak wielkich pieniędzy, ale to może być początek, nie? W końcu nie zajmujesz się tylko tekstami, ale też komponujesz. Dobra podstawa, żeby coś z tym zrobić, nie?
Namjoon przez chwilę analizował jego słowa i wreszcie się odezwał.
– Nikt nie będzie traktował poważnie dzieciaka z Korei Północnej – wstał i skierował się do wyjścia. Zanim opuścił pomieszczenie, odwrócił się i oznajmił. – Ale pomyślę nad tym. Do widzenia.
Chanyeol spodziewał się większego oporu, ale widział w oczach Namjoona ten płomień. Wiedział, że dzieciak chce się wyrwać spod plakietki biednego uchodźcy z Korei Północnej i Chanyeol nie miał zamiaru pozwolić, żeby taki potencjał się zmarnował.
Uśmiechnął się do siebie i wyjął telefon. Wybrał numer i chwilę trwało zanim usłyszał ponury głos po drugiej stronie.
– Czego chcesz?
– Cześć kochanie, wiesz, że wisisz mi przysługę, prawda?

Dzień później siedział w kawiarni naprzeciwko drobnego mężczyzny, którego słodka buźka kłóciła się z piekielnym charakterem. Jego włosy koloru mięty były w nieładzie, a wyraz twarzy sugerował, że coś mocno uwiera go w podświadomość.
– Channie, nie mam czasu błagać cię na kolanach, żebyś wreszcie przestał się uśmiechać jak dureń i powiedział mi, po co jechałem taki kawał, żeby się z tobą zobaczyć.
Chanyeol roześmiał się pogodnie.
– Po prostu cieszę się, że cię widzę.
– Dobra, bez zbędnych czułości. Mów, o co chodzi, albo spadam.
– Dobra, już dobra. Wiem, że masz moc, żeby wcisnąć nowego tekściarza do wytwórni.
Yoongi wywrócił oczami.
– Jestem muzykiem, nie czarodziejem. Coś ci się pomieszało, z resztą nie pierwszy raz.
– Daj spokój. Wiem, co mówię. Jesteś wpływowy, a ja mam na magazynie pewien talent, któremu trzeba dać szansę się rozwinąć – spoważniał i kontynuował. – Pewnie orientujesz się, czym zajmuje się szkoła, w której uczę.
– Taa… Dzieciaki z Korei Północnej. Pomagacie wyciągnąć ich umysły z północnokoreańskiej dziczy – wymamrotał.
– Właśnie. Kim Namjoon ma zostać przeniesiony do nowej szkoły. Będzie mi zależało, żeby załatwić coś związanego z muzyką, ale to bardzo niepewne. Dlatego zależy mi, żeby dostał się do wytwórni – Chanyeol przesunął leżącą przed nim teczkę w stronę Yoongi’ego, który popatrzył na nią niechętnie.
– Co to jest?
– Kilka tekstów Namjoona. Chcę żebyś na nie zerknął i powiedział czy też widzisz w tym przyszłość. Wiesz, że cenię sobie twoje zdanie.
– Tak, a włażenie do mojej dupy to twoja specjalność.
Chanyeol pokręcił głową z dezaprobatą.
– Mówię poważnie, Yoongi.
– W porządku – prychnął i z łaską otworzył szarą teczkę.
Wyjął pierwszą kartkę i przestudiował ją uważnie, odłożył na bok i wyjął następną i następną. Kiedy odłożył wszystkie na bok, oparł się łokciami o stolik i uśmiechnął tym swoim parszywym słodkim uśmieszkiem pomieszanym z drwiną.
– Kurwa. Dzieciak jest lepszy od ciebie.
Chanyeol klasnął w dłonie.
– Tak! Wiedziałem, że dobrze ocenisz sytuację, mówię ci nie będziesz żałował...
– Poczekaj – wtrącił Yoongi powstrzymując Chanyeola przed dalszą radością na wyrost. – Jest lepszy od ciebie, co nie znaczy, że go wprowadzę tak od razu. Chciałbym się z nim najpierw spotkać, ale zanim to zrobię, muszę pogadać z szefem, a wiesz, że z nim nie ma żartów.
– Wiem, Yoongi i też chcę to wszystko ostrożnie rozegrać. Dlatego ja skupię się na rozmowie z dyrektorem o szkole dla Namjoona, a ty pogadaj z Sihyukiem.
Yoongi przyjrzał mu się uważnie.
– Dlaczego tak ci na tym zależy? Nie poznaję cię, gdzie się podział ten dzieciak, który generalnie ma wszystko gdzieś?
– Nie wiem… To po prostu jest dla mnie ważne – westchnął. – Większość tych dzieciaków przechodzi piekło zanim przedostanie się przez granicę. Chcę pomóc. To źle?
Yoongi złagodniał i pokręcił głową.
– Nie. Ale masz głupią tendencję do wpadania ze skrajności w skrajność, a do tego wpieprzania się w kłopoty z których to ja muszę cię wyciągać.
– Tak, tak… Wiem, że jestem durniem, ale tym razem skupiam się głównie na Namjoonie i naprawdę traktuję to serio. Jest, co prawda, jeszcze jedna sprawa, ale to już ciebie nie dotyczy.
Yoongi wzniósł ręce do góry i zawołał.
– I chwała za to najwyższemu!
Ludzie siedzący w kawiarni popatrzyli na nich karcąco, ale żaden z nich nic sobie z tego nie robił. Na szczęście już do końca ich spotkania zachowywali się jak przystało dorosłym ludziom.

Spotkanie z Kyunsoo miało swój kolejny plus, będą mieli coś optymistycznego do opicia.

1 komentarz:

Obserwatorzy